Forum Rozmowy bardów Strona Główna Rozmowy bardów
Pogaduchy trzeźwych lub mniej trzeźwych bardów
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Książka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 15, 16, 17  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rozmowy bardów Strona Główna -> Poważnie o literaturze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Pią 23:26, 20 Sty 2012    Temat postu:

Lolololol ;] Powstrzymam się od pełnego satysfakcji uśmiechu, bo to by było dziecinne, a z twojej strony bardzo dojrzałe było przyznanie się do błędu. A czemu to mam ci nie mówić? Czy ja próbuję dyskutować z tobą o Lodzie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Pią 23:35, 20 Sty 2012    Temat postu:

Bo te fragmenty Genesis dotyczące Abrahama i Izaaka czytałem, ale że były trzy historyjki, a czytałem to pół roku temu to mi się pomieszało, więc przyzwoitość nakazuje przyznać się do błędu.
Ależ dyskutowałaś. Jeszcze pamiętam dyskusję z Avi o postaciach z Lodu, wtrącałaś się, jakbyś sama czytała ;P.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Nie 2:46, 22 Sty 2012    Temat postu:

Nie będzie książek. Będzie ACTA. Koniec świata. Ratuj się kto może ;CCC!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szlaczek
Wieczny kot



Dołączył: 17 Cze 2010
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Płock / Warszawa / Księżyc

PostWysłany: Nie 11:30, 22 Sty 2012    Temat postu:

Wprowadzenie ACTA się przedłuży. W USA głosowania na temat wprowadzenia ich wersji tego aktu prawnego zostały odroczone na czas nieokreślony, co mówi samo za siebie. Co więcej sprawa rozniosła się wirusowo po całej sieci i połowa świata jest przekonana, że chodzi tu o crowd control (wszystkie pozory na to wskazują, więc ludzie się przejęli). Amerykanie popierający PIPA i SOPA się wycofują, szczególnie, Ci których to najbardziej dotyczy: koncerny rozrywki elektronicznej. Zaś pomysłodawcy kazano przemyśleć projekt.
Według mnie, jeśli będzie im zależało, to wprowadzą to, jednak będzie przy tym wiele kontrowersji, a informatycy i tak coś wymyślą, żeby to obejść. Potrzeba matką wynalazku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Nie 12:35, 22 Sty 2012    Temat postu:

Od czego są księgarnie i biblioteki Razz.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Nie 13:48, 22 Sty 2012    Temat postu:

Księgarnia u nas jedna, szkolna, a biblioteki już wybebeszyłam ze wszystkiego co mnie interesowało ;c. Poza tym, wielu dzieł po prostu nie da rady kupić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Nie 14:07, 22 Sty 2012    Temat postu:

Zobaczyłabyś jakie biblioteki są w wawie. Prawdziwy raj, jeszcze nie trafiłem na książkę, której bym tam nie znalazł Wink.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Nie 14:16, 22 Sty 2012    Temat postu:

idź sobie ;CCc

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Nie 14:19, 22 Sty 2012    Temat postu:

Och, wiem, że uważasz Warszawę za brzydkie miasto, ale profity kulturalne, jakie jej daje status stolicy, są przeogromne xD.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arya
Pieśniarz



Dołączył: 13 Mar 2007
Posty: 2417
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: z Wineterfel

PostWysłany: Nie 22:20, 22 Sty 2012    Temat postu:

Poza tym Szlaczek ma rację, potrzeba matką wynalazku

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renal
Gość






PostWysłany: Nie 22:57, 22 Sty 2012    Temat postu:

Cholera, chomika nie ruszą za dużo sobie poduszek prawnych pod dupę napchałSmile

Ostatnio zmieniony przez Renal dnia Nie 22:59, 22 Sty 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Wto 1:30, 24 Sty 2012    Temat postu:

Miejmy taką nadzieję. Ale ja książki biorę głównie ze scribd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renal
Gość






PostWysłany: Sob 12:01, 04 Lut 2012    Temat postu:

Czy ktoś Wie czy warto czytać "Imperium czerni i złota" Adrian'a Tchaikovsky'ego?

Ostatnio zmieniony przez Renal dnia Sob 12:02, 04 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Sob 19:07, 04 Lut 2012    Temat postu:

Ogólnie jest bardzo chwalone. Tłumacz również poleca.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renal
Gość






PostWysłany: Sob 19:23, 04 Lut 2012    Temat postu:

Bo początek się dobrze zapowiada, ale ciężko się przezeń przebić.
Powrót do góry
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Sob 20:07, 04 Lut 2012    Temat postu:

Nie każdy początek wsysa jak odkurzacz. Próbuj dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Nie 0:38, 19 Lut 2012    Temat postu:

Muszę napisać prezentację maturalną ale nie mam weny. Rozwój bohaterów. Myślałam o Fauście i Raskolnikowie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nemesis
Herszt



Dołączył: 14 Lut 2007
Posty: 6496
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Śro 15:59, 04 Kwi 2012    Temat postu:

Pamiętam, kilka lat jeszcze temu, gdy spytałam spa o to, jak pisać o miłości to zamiast odpowiedzieć wysłał mi fragment "Lodu" Dukaja, który uderzył mnie przede wszystkim tym, że nie mogłam go zrozumieć. Pamiętam, że po przeczytaniu go pewna byłam tylko jednego, że z kimś takim jak jego autor nie wstydziłabym się być kobietą. I niczego już bym się nie wstydziła. Zawstydzałabym innych swoją naturalnością i tym, że ponad wszystko byłabym sobą. I dopiero z takim stanem umysłu można by zachwycać tym, co normalnie jest przyczyną wstydu. Takim właśnie człowiekiem jest Dukaj. On zachwyca tym, co prozaiczne i ściąga z piedestałów wszystko co pozornie zachwycające. Miłość w jego wydaniu jest zachwycająco prozaiczna i prozaiczna w zachwycający sposób. Bardziej poetycka niż poezja i kompletnie daleka od intencji poetyckości. Chcę żebyście ze mną posmakowali ten jeden jedyny fragment i na jego podstawie zastanówmy się jakim człowiekiem może być Jacek Dukaj.

"Pochyliło się głowę, kuląc się i osuwając na posłaniu na ścianę przy oknie. Się-roz-ta-pia-się.
Drzwi odchyliły się szerzej i do półmrocznego atdielienja weszła w dyskretnym szeleście sukni panna Muklanowiczówna. Stanąwszy, spojrzawszy, nie odezwała się słowem. Przysiadła na krześle naprzeciw posłania, prawe ramię opierając na sekretarzyku; przechyliła główkę, zaglądając pod koce, które zaciągnęło się tymczasem na czerep obolały na podobieństwo kaptura mnisiego. Drzwi wahnęły się raz jeszcze, tak mocne było pchnięcie panny Jeleny, i zatrzasnęły się z cichym stukotem, odcinając płynącą z korytarza litanję żałobną żandarma. Odcięły także bijącą stamtąd poświatę elektryczną - i ciemność w przedziale zapadła omal zupełna, wszystek blask pochodził teraz od nocnych bieli zza okna i tyle zdołał z kształtów najbliższych wydobyć, że odróżniało się czerń sylwetki panny od płaskiej czerni ściany.
I tak minęły długie minuty, kwadrans może, gdy czekało się, że panna coś powie, że zapyta albo zapłacze albo się zaśmieje albo zagada o byle co - ale nic. Weszła, usiadła, siedzi. Dłuk-dłuk-dłuk-DŁUK. Ile siedzieć tak może, całą noc? Czego chce, po co przyszła? Jamais couard n’aura belle amie et les grands diseurs ne sont pas les grands faiseurs, jak powiedziałby Nie-Verousse, niech ucztuje z robakami. Ale przypomniała się noc sprzed trzech dni, noc długich opowieści kłamliwych-prawdziwych, gdy tak samo siedziało się naprzeciw panny przy oknie ciemnem - otóż słowo jest czynem, słowo większej wymaga odwagi niż gest ciała, czyli pusty ruch materji.
A może istotnie nieraz zbierała się już w sobie, by rzec coś, czego rzec nie potrafi, na co nie ma słów w języku międzyludzkim - ale owej hezytacji też nie widać w ciemności. Może zamknęła oczy, zasnęła. Może siedzi i tylko wsłuchuje się w oddech własny i cudzy, liczy serca odgłosy. Może wygląda przez okno. Może zagryza wargi i załamuje ręce. Dłuk-dłuk-dłuk-DŁUK. Nie widać.
Wyciąga się ramię spod koca, sięga się ku pannie - ach, tego ona przecież również nie zobaczy, prawie-dotyku, prawie-pieszczoty - nie widzi, czego się nie uczyniło, co umarło na próbie czynu.
Ale oto koniec luksusu ciemności: półksiężyc wyszedł zza chmur, rozsrebrzył pejzaże lodowe, pojaśniało w przedziale, i tak wszystko zamarzło: panna siedząca na krześle, z jedną ręką zwieszoną wzdłuż, trochę bezradnie, trochę w zniechęceniu, drugą pod brodę wpartą, z palcem wskazującym wyprostowanym, do policzka bladego przyciśniętym, z oczyma ciemnemi wprost przed się wpatrzonemi, bardzo poważnemi, ale też z górną wargą lekko, leciutko drgającą jak do uśmiechu sekretnego, o którym wie tylko ona i ten, na którego panna patrzy.
Się wysunęło się spod kaptura pledów, w instynktownej reakcji prostując plecy i unosząc prawicę zimną - ale i ten zamiar zamarzł w połowie, niewykonany.
Nie wstało się więc, nie schwyciło się pannę wpół, nie poderwało się jej do pocałunku gwałtownego. Nie nacisnęło się na jej usta, nie połknęło się jej oddechu gorącego, nie posmakowało się jej śliny cukrem i goździkiem przyprawionej, nie objęło się wargami jej wargi miękkiej, spierzchniętej, jej języczka trzepoczącego, kolibra śmigającego w oddechu od policzka do podniebienia. Nie całowało się panny Jeleny, nie.
A i panna nie wczepiła się paznokciami w surdut, kamizelkę i koszulę, nie drapała, nie głaskała po gorsie, szyji, karku, twarzy, po czaszce gładkiej; nie objęła ciężkiej, rozpalonej polodowemi gorączkami głowy, nie obcałowała jej; chichocząc, od sińca do sińca, targając pociesznie za uszy, gdy się wyrywało się z jej uścisku niewygodnego, w końcu padając na kolana, z czołem przyciśniętym do sukni gładko opiętej na gorsecie pod skromnym décolletage. Nie śmiała się z głębi gardła, przesuwając rozkosznie palcami po obgolonej skórze, łaskocząc nad uszami i wbijając paznokcie pod kość potyliczną.
Nie. Panna siedzi i patrzy, ani mrugnąwszy, oko w oko, milczenie w milczenie, i tylko jej oddech staje się powoli coraz płytszy, coraz bardziej rwany.
Nie sięgnęło się więc z tych klęczek rąbka sukni panny, nie wślizgnęło się dłoni pod materjał, na kostkę szczupłą w jedwabnej pończoszce, nie zacisnęło się dłoni na pęcinie napiętej nad podnoszącym trzewiczek angielskim obcasem - na co panna nie szarpnęła za uszy, nie zwróciła ku sobie oblicza wpół opatrunkiem zakrytego, oczu ku oczom szeroko otwartym, pytającym, przelęknionym, rozradowanym. Nie ślizgało się po jedwabiu dłonią zimną, wzdłuż łydki drżącej, do kolanka, tu nie zatrzymując się na moment, gdy panna nie rozchyliła warg, nie wydała cichego westchnienia-chichotu; i ponad kolanko, do podwiązki i granicy jedwabiu, nad którą dłoń nie zeszła na wąski pasaż nagiej skóry uda panny Jeleny. Na co panna nie rzekła ani słowa, nie zamarła w sarnim bezruchu, z paluszkami do krwi zagryzionemi.
Nie. Panna siedzi, zapatrzona, nie mogąc oczu oderwać. To nie jest pojedynek wstydu, jak między rywalami przygodnymi: kto pierwszy wzrok odwróci. Nikt nie chce wzroku odwracać, siedzi się w milczeniu dusznem po dwóch stronach ciasnego przedziału, na wyciągnięcie ręki jedno od drugiego, zamarzli w momencie poprzedzającym jej wyciągnięcie, zatrzymani na sekundę przed. Nie zna się zasad gry, a się gra. Przecież to noc ostatnia, być może więcej się panny Jeleny nie zobaczy, a już na pewno nie w owej atmosferze bezgrzesznej tymczasowości Ekspresu Transsyberyjskiego - nigdy się już ten Benedykt Gierosławski nie spotka z tą Jeleną Muklanowiczówną. Czy panna myśli o tym samym? Najwyraźniej tak - tu, w Kraju Lodu, gdzie przeczucia bliższe są przeczuciom, fantazje fantazjom, prawdy prawdom, tutaj właśnie, tylko tutaj taka noc. Zawija się ramiona w pled, zakłada się nogę na nogę, zaciska się pięści. Ręka panny Jeleny, ta bezwładna, zniechęcona, krąży ślepo po guzikach koralowych pod gorsem sukni.
Nie zerwie się tych guziczków, szarpiąc tkaninę, mocując się z fiszbinami pod nią, że aż się nie zasapało się i panna nie wybuchnęła śmiechem perlistym, nie odgarnęła materjału własnoręcznie, luzując haftki, zsuwając rękawy z ramion, suknię całą z gorsetu, coraz wolniej i wolniej, by na koniec nie zatrzymać się, nagle zdjęta niepewnością, z ciemnym batystem zmiętym w zaciśniętych piąstkach, spojrzeniem pytającem z jeszcze szerzej otwartych oczu. Szczęście, które się nie przydarza, nie wstrząsnęło wagonem, gdy skład pędził w dół pochyłości (nie pędził), i nie padło się, straciwszy równowagę, razem z panną w suknię zaplątaną, na posłanie zaścielone grubo kocami i futrem świeżo czyszczonem. Jelena nie śmiała się, znowu w figlarno-przekornym nastroju; nie śmiała się i nie zatchnęła się w czkawce chichotliwej, skoro nie całowało się po koleji wszystkie jej paluszki i po nagiej ręce wzwyż, na dekolt nad halkę białą, do linji czarnej aksamitki z gwiazdką rubinową, kiedy już panna prawie tchu nie mogąc chwycić od tych trzpiotek-chichotek, nie złapała za łepetynę łysą i nie poczęła targać w dziecinnej swawoli to za uszy, to za los, to za brodę, to za skórę policzków zarośniętych, zrywając przytem opatrunek wcześniej już naderwany - gdy się, jak psiak rozochocony, nie obśliliało lodowo bladych piersi panny, drobnych, przeciętych różowemi odciskami od gorsetu, nie złapało się między zęby guziczek czerwony piersi lewej, ścierpnięty do koralu, do rodzynka, którego się nie rozpuszczało w ustach, dmuchając i chuchając i tocząc językiem wilgotnym wte i wewte, na co panna nie chwyciła za poduchę spode koców wystającą i nie biła nią w plecy amatora rodzynków, a potem nie przykryła się nią sama, chowając twarz rozrumieaioną i tłumiąc chichoty i jęki. Nie zabrało się następnie do rodzynka drugiego. Nie wróciło się dłonią prawą, zimną, na jedwab pod kolankiem, jedwab nad kolankiem, jedwabną skórę uda nad jedwabiem. Nie wślizgnęło się palcami zmrożonemi, połamanemi pod perkalową bieliznę panny, co pół cala znacząc powolną pieszczotą nową linję frontu, jakby się pod panny naskórkiem samemi opuszkami wyczuć próbowało przemieszczenia jakiegoś maleńkiego agienta Zimy, śliskiej grudki zmarzliny, która wciąż się wymyka i w górę, ku większemu ciepłu w ciele diewuszki płynie. Ale capnąć tę drobinę! zmiażdżyć palcami! - dziewczę od razu roztopi się do reszty w objęciach gorących, rozpłynie się pod pocałunkiem i pieszczotą niby pąk bitej śmietany - nie. I nie pociągnęła panna ku sobie, pod poduchę, nie ścisnęła udami dłoni tropiącej szpiona lodu do samego źródła gorączki, nie sięgnęła drugą ręką spódnicy i halki, zbierając je i podwijając ponad białe podwiązki, nie szeptała przytem w dusznej ciemności pod poduchą, pachnącej jaśminem i goździkami, słów nieprzyzwoitych z romansów francuskich - na które nie odpowiadało się innemi słowami francuskiemi - na które nie otworzyła nóg, wypuszczając dłoń kaleką - która nie dopadła wreszcie i nie schwyciła na ostatnim przylądku rozpalonej skóry maleńkiego agienta Zimy, między palec i palec, delikatnie, miękko, ze złośliwą czułością myśliwego - na co panna nie zakrzyknęła niemo, zaciskając piąstki, by zaraz potem nie rozluźnić mięśni wszystkich rozpulchnionych w długim, głębokim wdechu, roz-roz-to-pio-na -
Tego już pannie Jelenie za wiele, ucieka wzrokiem i myślą, podrywa się z krzesła, strącając z blatu filiżankę i spodek, i ruchem tym nagłym burzy powietrze przesączone wonią jaśminowych perfum. Też się chce się poderwać, wybudzony wtem jak z hypnozy - ale rozumuje się i się rusza się nadal z prędkością snu, to znaczy niczym zatopiony w miodzie bursztynowym. Otwiera się usta i się zachłystuje się zapachem; wszedł w płuca, uderzył do głowy. Skojarzenia przybijają do siebie powoli, z gieologiczną nieuchronnością. Ten zapach. Ten zapach! Czyż nie prawdę rzekła? Smak szarańczy wyobrażony - w pamięci nieodróżnialny od smaków doświadczonych. Odtąd jaśmin zawsze już budzić będzie żywe wspomnienie nocy szalonej miłości w Ekspresie Transsyberyjskim, z czasem tem bardziej żywe, tern bardziej realne.
Zataczając się, rączką drżącą szukając po omacku oparcia, na nogach niepewnych, stąpa chwiejnie panna Muklanowiczówna ku wyjściu. Naciska klamkę fantazyjną, zadyszana, obrumieniona, z lokiem nieposłusznym wymykającym się z fryzury dotąd schludnej, jednym, drugim, trzecim; więc sięga, poprawia je, nerwowo przesuwa dłonią po włosach. Wychodząc pośpiesznie na jasny korytarz, mało się nie potyka w progu. Pod światłem elektrycznem osłania oczy i lico od potu lśniące; warg czerwonych, wciąż rozchylonych jak do nieśmiałego pocałunku, ich osłonić już nie może. Odchodzi z głową zwieszoną, bezwładną ręką wodząc po gładkiej boazerji Luksu.
Kto by ją teraz ujrzał, żadnych nie żywiłby wątpliwości, co zaszło za zamkniętemi drzwiami przedziału pana Gierosławskiego. I przecież miałby rację.
Mimo ćmiecze i ćmiatła, mimo wszystkie moce rozumu przeciw Lodowi obrócone: niedokonane - prawdziwsze od dokonanego."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Młodzik
Bajarz



Dołączył: 27 Wrz 2011
Posty: 858
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666
Skąd: Radom/Warszawa

PostWysłany: Czw 8:27, 05 Kwi 2012    Temat postu:

To akurat jeden z moich ulubionych fragmentów "Lodu". Drugim jest podrozdział o opowieściach Gierosławskiego i panny Jeleny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andriej




Dołączył: 26 Wrz 2011
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/666

PostWysłany: Pią 7:46, 06 Kwi 2012    Temat postu:

Fakt, bardzo wciaga, a i ostatnio 'Lod' ze szkoly wypozyczylem...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Rozmowy bardów Strona Główna -> Poważnie o literaturze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 15, 16, 17  Następny
Strona 12 z 17

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin